We wtorkowy poranek, 15 maja 2018 roku, klasa IVc wraz z wychowawczynią p. Katarzyną Burtan i p. Martą Kędzior udała się do zamku w Nowym Wiśniczu.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, poszliśmy do tajemniczej sali alchemicznej. Poznaliśmy postać Michała Sędziwoja – jednego z najsłynniejszych polskich alchemików, podziwialiśmy efektowne eksperymenty, rozwiązywaliśmy łamigłówki, a później sami poszukiwaliśmy sposobu na zamianę srebra w złoto, wykonaliśmy kolorowe „łzy krokodyla”, a na koniec stworzyliśmy własne perfumy, które wręczymy naszym kochanym Mamom w dniu ich święta. Za udział w warsztatach dostaliśmy małe buteleczki ze złotem i bursztynami.
Później czekała nas kolejna atrakcja – bastion VR. Weszliśmy do oszklonego pokoju, gdzie założyliśmy specjalne okulary i… przenieśliśmy się do średniowiecznego wiśnickiego zamku, zwiedziliśmy całą fortyfikację w czasach jej świetności, zobaczyliśmy krzątających się dworzan i ucztującą magnaterię, baliśmy się trochę grasujących w piwnicach szczurów. Później razem z nietoperzami odbyliśmy lot nad najbliższą okolicą. Wrażenia były niesamowite!
Po tej wirtualnej podróży w czasie poszliśmy do zamku, aby zobaczyć na własne oczy, jak prezentuje się on obecnie. Pani przewodnik bardzo ciekawie opowiedziała nam burzliwe dzieje tego miejsca. Zamek był niegdyś jedną z najwspanialszych budowli w Małopolsce, ale po łupieżczym najeździe Szwedów miejsce to zostało ogołocone z najpiękniejszych przedmiotów, arcydzieł, kosztowności. W XIX w. zamek spłonął. Po pożarze budowla opustoszała i niszczała, aż stała się ruiną. Ale dzięki prof. Alfredowi Majewskiemu w XX w. zamek odrestaurowano. Co prawda nie wygląda tak pięknie, jak niegdyś, ale nadal robi niezwykłe wrażenie.
Następnie przemierzyliśmy trasę nietoperza, czyli podziemia zamkowe. Było zimno i ciemno. Brrrrrr…. Zobaczyliśmy lochy, katownię oraz olbrzymie królewskie stajnie, gdzie mieściło się kilkaset koni!
Po zwiedzaniu zamku czekały na nas kolejne atrakcje – turniej łuczniczy. Pod okiem instruktorów strzelaliśmy z łuków, a nasza wychowawczyni liczyła punkty dwóm drużynom. Później czekała na nas jeszcze smakowita uczta rycerska.
Najedzeni poszliśmy zakupić pamiątki, a potem pojechaliśmy do domu. Wracaliśmy niczym wojownicy, ponieważ niemal każdy wiózł do domu jako pamiątkę łuk, miecz albo topór. Ta wycieczka była bardzo udana!
Gabriela Wójcik, kl. IVc